czwartek, 29 listopada 2012

Dafuq? - czyli 10 gier stworzonych na prochach



Kreatywność twórców gier potrafi porażać. Niekiedy nie z powodu wyjątkowo dobrze pomyślanej rozgrywki lub wciągającej fabuły. Zdarza się i tak, że jesteśmy raczeni szaleństwem autora i jedyne o czym myślimy to: "co on ćpie?" W takie gry wbrew pozorom również gra się z przyjemnością. Przecież nic tak nie wciąga jak rycie sobie psychiki...

                                                 źródło: http://dmonkeystudios.squarespace.com/tgg/tag/naughty-bear

10. Naughty Bear – Pluszowy misio mordujący inne pluszowe misie. Na jego widok Koralgol spieprzałby tam, gdzie plusz rośnie (pewnie jakaś Tajlandia). Jeśli Twoje dziecko lubi ssać siekierę zamiast smoczka, to jest to pozycja obowiązkowa. Daj mu tę grę, a gwarantujemy, że wyrośnie na całkiem niezłego psychopatę.



9. Flower – Najbardziej niezwykły symulator jaki kiedykolwiek powstał. Bo czy kiedyś mieliście szansę kierować płatkami kwiatów? Nie sądzę. Na początku uspokaja i koi zszargane nerwy. Po godzinie zaczniesz rzucać padem i niczym Brunon K. planować atak terrorystyczny na siedzibę ekipy stojącej za tą nietuzinkową pozycją. Jedno trzeba jednak jej oddać, wygląda fenomenalnie.



8. Conker’s Bad Fur Day – W przypadku tej gry nie możemy mówić o polityce family friendly wielkiego N. Sympatyczna wiewiórka pokazana na okładce, którą mogli kierować się rodzice przy zakupie jej swoim pociechom na N64 okazała się zapijaczoną i zdegenerowaną wersją Chipa i Dale'a. Niczym Odyseusz naszym zadaniem było wrócić do żony i przeżyć spotkanie z Fekalnym Potworem i hordami nazi-misiów. 



7. American McGee’s Scrapland – Doskonały przykład twórczości tego gościa. American McGee posiada genetyczną niezdolność do stworzenia gier normalnych. Niezłomnie zatem tworzy produkcje poryte, często do granic możliwości, bardzo często ze znakomitym efektem.


6. Robot Unicorn Attack Evolution - To ledwie gra flashowa, ale nie było opcji, żeby tu nie trafiła. Najpierw gramy jednorożcem, któremu z dupy leci tęcza. Gdy nam się powiedzie - zmieniamy się w pandorożca, któremu z dupy leci tęcza. Następnie w wilkorożca, któremu z dupy leci tęcza. Później - w gorylorożca, któremu... sami się domyślcie. Kończy się bodajże smokorożcem. I tak, też tęcza. 


5. Katamari Damacy -Przybywając na Ziemię z rozkazu Króla Wszechświata (z dywanem zamiast głowy) jako jego wierny sługa (też dywanogłowy) dostajemy za zadanie zbierać wszystko, co wpadnie nam w ręce. A robić to będziemy tocząc się po miastach niczym wielka śniegowa kula. Gra dla lubiących dużo kolorów kleptomanów.



4. The Neverhood - Jedna z najlepszych przygodówek w historii. Przy okazji - jedna z najbardziej odjechanych. Niech poniższa cutscenka posłuży za dowód.


3. Curiosity - Peter Molyneux. Właściwie nic więcej nie musielibyśmy tu pisać - w końcu to największy (i przy okazji samozwańczy) "wizjoner" w branży. Gra polega na stukaniu w ekran smartfona w celu rozpiżdżenia pikselowej kostki. Dziesiątki tysięcy osób w tym samym czasie wali w swoje telefony, żeby zobaczyć, co jest w środku wirtualnej kostki. Nie wiemy, na jakim tripie trzeba być, żeby nie wyłączyć tego po paru sekundach. Chyba, że to po prostu wyższy poziom prokrastynacji, którego jeszcze nie ogarnęliśmy.




2. Street Cleaning Simulator - To, że symulatory wszystkiego (farmy, ciągnika, dźwigu, budowlańca, lachociąga), co się nawinie, to pomyłka ewolucyjna, to jedna sprawa. Zupełnie odrębną kwestią pozostaje wyróżniona tu produkcja, której ekipa musiała przeżywać bardzo ciężkie chwile. Tak śmiesznych bugów dawno nie widzieliśmy. Pozdrowienia dla Rinta, który podrzucił nam ten filmik.



1. RapeLay - Japonia. Japończycy. Gra, w której wcielamy się w prześladowcę nachodzącego i gwałcącego inne japońskie rodziny. Więcej chyba nie trzeba dodawać... 


czwartek, 22 listopada 2012

Kosmate maszkarony - czyli 10 najlepszych bossów w grach komputerowych


Jakby zrobić spis inwentarza z wszystkich gier, to cała ta zbieranina nie zmieściłaby się nie tylko na arce Noego, ale nawet na jachcie Abramowicza. Tutaj zajmiemy się łamagami, których na pewno nie chcielibyśmy zabrać na pokład. Największymi, najbrzydszymi, najtrudniejszymi, najbardziej absurdalnymi. Czyli tymi, na które najbardziej się oczekuje. Po co przedzierać się przez hordy mutantów, jeśli na końcu nie czeka ich mamuśka? Po co siekać szkielety, jaszczury i 3857 orków, jeśli na końcu nie będzie przynajmniej smoka albo arcydemona? Bossowie sprawiają, że cała rozgrywka nabiera smaku (bo sensu to raczej nie), a ty, graczu, klniesz i klniesz, ale próbujesz dalej…

Bonus – Mario – King Koopa – Jakkolwiek by to nie brzmiało – trochę nie wiemy, co z Koopą zrobić. Z jednej strony legenda, jeden z najbardziej rozpoznawalnych bossów. Wkurwiał niemiłosiernie, a poniekąd o to tutaj chodzi. A z drugiej strony… wiele to on sobą nie prezentował. Ot, smokożółw z kolczastą skorupą. W późniejszych częściach przygód wąsatego hydraulika trochę się ogarnął i zrobił prawo jazdy. Nadal jednak nie należy do najbardziej przegiętych, jest bardziej symbolem całej kategorii. I właśnie tak go traktujemy. 
Źródło: http://www.606studios.com/bendisboard/showthread.php?195012-I-Support-King-Koopa-s-War-Against-Mushroom-Aggression

10. Diablo – Diablo – Ostateczny Boss. Legenda. Nie jest tak szpetny, wielki i obleśny, jak pozostali bossowe - ale nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu. Długie godziny pełne strachu, podczas których baliśmy się pójść sami do kibla i podczas których baliśmy się własnego cienia i odbicia w lustrze, spędzone na walce z jego świtą tylko po to, by zginąć przy pierwszym spotkaniu z Nim. Wtedy - Boss Bossów. Dziś to pikuś, zabicie go to zemsta za lata życia w strachu.
 Źródło: http://www.lucasthorn.com/?p=707

9.  Wolfenstein 3D – Hitler - Protoplasta, Ojciec i Matka Wszystkich Bossów w jednym. Możliwość zabicia Hitlera z obrotowymi karabinami zamiast rąk w grze, przy której jeden z Nas regularnie rzygał - czego chcieć więcej?
Źródło: http://www.dealspwn.com/blast-wolfenstein-3d-101938



8. Asura’s Wrath – Wyzen - To chyba pierwsza gra, w której pojawia się boss tak wielki, że jest większy od wszystkich złych pojawiających się w całej serii God of War i Shadow of the Colossus razem wzięty. Jest tak duży, że pewnie ma swoje pole grawitacyjne, a jego ulubionym sposobem anihilacji jest zgniatanie palcem. A to w zupełności wystarcza, bowiem nasz milusiński jest wielkości planety. To chyba mówi samo za siebie.


7. Dragon Age – Brood Mother - Bardzo nietypowy oblech, z uwagi na nazwę - chyba płci „pięknej”. Z taką ilością cyca używając Wonderbra zostałaby bankrutem. Wymagający przeciwnik, który dzięki wsparciu hord swoich dzieci oraz macek powstałych w wyniku siedzącego trybu życia sprawił, że bez przygotowania do walki można było się z nim męczyć i męczyć.
Źródło: http://www.ea.com/de/bioware-punkte-box/images/0dd3bc4f1cc74210VgnVCM100000ab65140aRCRD



6. Mortal Kombat – Goro – Duży. Niby nie boss, ale jest największy, najgroźniejszy w całej grze, do tego rozwala cię trzema Ciosami, przed którymi się nie obronisz. Wyższy o głowę, z czterema łapami. Wymagający i brzydki. Zna go każdy, każdy dostał od niego baty jak Najman na ringu. Koniec końców jednak na każdym poziomie trudności dało się go rozwalić Raidenem. Zasłużona 6. pozycja.
Źródło: http://www.cdaction.pl/news-16926/mortal-kombat-goro-i-jade-znajda-sie-w-skladzie-x360-dostanie-swojego-kratosa.html



5.  Metal Gear Solid – Psycho Mantis - Walka z potężnym parapsychikiem nie należała do najłatwiejszych. Rzut fotelem czy obrazem, teleportowanie się to ledwie najprostsze ze  sztuczek członka FoxHound. Nie potrafiliśmy uwierzyć naszym oczom, kiedy Dual Shock trząsł się na jego polecenie. Bez problemu czytał nam memorkę, co pozwalało stwierdzić mu, że lubimy Castelvanię. Najlepszym zagraniem było zmienianie nam kanału w telewizorze na inny, zwany, bądź co bądź HIDEO.


4. Warcraft 3 – Archimonde – Szef wszystkich szefów w trzecim Warcrafcie. Demon/kosmita z innego wymiaru, dla którego kłopoty śmiertelników z Azeroth były trywialne. Wielki, potężny, nie do pokonania w otwartej walce. Każdy, kto widział fragment, w którym niszczy miasto Dalaran, mógł zwątpić w jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. Jednak ci, którzy zdołali obronić się przed jego armią przez trzy kwadranse, mogli zobaczyć, co go zgubiło. W skrócie – nie przewidział, że jak w jednym miejscu zbierze się dziesięć pierdyliardów ogników, to i takiego kozaka rozniosą. No, to skoro spoilery mamy za sobą, to możemy wam pokazać jak to się stało!


3. Batman Arkham Asylum – Poison Ivy - Taka zielona franca z oczojebnymi włosami, której Batman musiał stawić czoła jako kolejnemu bossowi w Arkham Asylum. Potyczka była całkiem spoko, mimo że Poison Ivy poszła na łatwiznę i zamiast stanąć przed Batmanem jak równa z równym, to zachciało jej się kontrolować jakiegoś zielonego chwasta z dość okazałymi ząbkami. Jednak co to dla Batmana, użył swojego bataranga i pokazał, że działa lepiej niż Roundup.
Źródło: http://batman.wikia.com/wiki/File:Poison_ivy_arkham_asylum.jpg



2. Silent Hill – Piramidogłowy - Niesamowity efekt uzyskany przez, zdawałoby się, prostą kombinację trzech elementów: trupioblady facet ubrany w rzeźnicki fartuch + figura geometryczna na głowie + przerośnięty nóż pożyczony chyba od Cloud’a z FFVII. Tak stworzona kreatura jest manifestacją emocji naszego głównego bohatera i pojawia się, aby go ukarać. Każde spotkanie z nim przyprawia o gęsią skórkę i jest jeszcze długo pamiętane i wspominane.


1. Portal – GLaDOS – Sztuczna inteligencja pozbawiona (fizycznie) skrupułów moralnych. Wymordowała wszystkich pracowników kompleksu badawczego. Przez całą grę słyszymy jej głos, by na końcu poznać ją „osobiście” i uczynić świat nieco lepszym miejscem. A przynajmniej pozbawionym maniakalnego, obdarzonego makabrycznym poczuciem humoru, programu. Już dla samej GlaDOS warto zagrać w Portal, grę poniekąd wybitną. Jakby tego było mało – na pożegnanie raczy nas piosenką…
Źródło: http://lordya314159.livejournal.com/34741.html



czwartek, 15 listopada 2012

Ranking gier, na które czekamy - czyli 10 najciekawszych zapowiedzi


Każdy gracz ma jakieś marzenia. Niektórzy marzą o nude patchu do Dead or Alive. Inni o wymaksowaniu wyniku i odblokowaniu achievementu za 500 godzin w grze. Jeszcze inni pragną, by wreszcie trafić do drużyny, która nie będzie stadem baranów. My natomiast patrzymy w przyszłość i nie możemy się jej doczekać. Spośród wymienionych tu marzeń nasze wbrew pozorom jest najbardziej frajerskie. Wiara w obietnice twórców gier nie zawsze zostaje wynagrodzona. Ba, obserwując jaki crap wyszedł z zapowiedzi, często mamy poczucie jakby ktoś sprzedał nam mąkę zamiast koksu. No ale cóż... w coś wierzyć trzeba!

Źródło: http://gamerant.com/south-park-the-stick-of-truth-trailer-curt-152718/

11. South Park: The Stick of Truth – i znowu musieliśmy umieścić grę poza rankingiem. Głównie dlatego, że wyprzedza wszystkie pozostałe o kilka długości. Porównywanie ich zwyczajnie nie ma sensu. Gra będzie wyglądać tak, jakbyśmy uczestniczyli w kolejnym odcinku serialu. Wcielimy się w rolę nowego dzieciaka w mieście, który przypadkowo okazuje się być wybrańcem zdolnym do uratowania świata, który jak zawsze zmierza ku apokalipsie. Za mechanikę odpowiadają artyści ze studia Obsidian – tak tak, The Stick of Truth będzie erpegiem!  Całość okrasi specyficzny humor Treya Parkera i Matta Stone’a. Więcej zobaczyć możecie w trailerze, zapraszamy do niecierpliwego oczekiwania wraz z nami na 5 marca 2013.



10. Ni No Kuni: Wrath of the White Witch – Hayo Miyazaki. Człowiek o nieskończonej wyobraźni i nietuzinkowych pomysłach. Studio Ghibli. Mistrzowie rysunku i animacji, odpowiedzialni za takie anime jak Ruchomy Zamek Hauru czy Spirited Away: W Krainie Bogów. Namco Bandai. Ojcowie Pac-Mana i Tekkena. Czy trzeba dodawać coś więcej poza tym, że wyżej wymieniona ekipa robi grę? Nie sądzę. Może tylko, że europejska premiera 25 stycznia 2013.


9. Metal Gear Solid Ground Zeroes – MGS – te trzy litery sprawiają, że człowiek dostaje gęsiej skórki, włos jeży się na głowie, a co niektórzy dostają spazmów połączonych ze ślinotokiem. Jak zwykle, ostatnia część MGS’a (taaaa, panie Kojima, oczywiście…) zawieść nie może. Szczególnie, że tym razem niczym nie skrępowany Snake będzie hasać po ogromnych połaciach terenu i robić to, co mu (czyli nam) się żywnie podoba. Witamy w sandboxie. Premiera – jesteśmy zbyt brzydcy, żeby być wróżkami, TBA.


8. The Last Guardian – gra widmo, zapowiadana już na egipskich hieroglifach i naskalnych rysunkach w Lascaux. Nikt nic o niej nie wie, nie wiadomo, czy w ogóle istnieje, a pokazywany 3 lata temu trailer nie jest tylko wymysłem naszego chorego umysłu żądnego kolejnej gry Fumito Uedy. Tak czy siak, wierzymy, że będzie nam dane spotkać się z pso-kurczako-gryfo-czymś i jego małym opiekunem. Premiera – jak wyżej.


7. Beyond: Two Souls – nastolatka, duchy i paranormalne zdolności. To nie pomysł na kolejną część Pogromców Duchów, ale projekt Davida Cage’a. A jak powszechnie wiadomo gość wie, co robi i zrobi to pewnie kolejny raz. Pytanie, na jaki poziom filmowości i możliwości dostępnych wyborów wzniesie się tym razem. Czy będzie to kolejna filmowa gra, czy raczej growy film? Byle nie znalazła się tam sekwencja QTE z robieniem z dzieckiem zadania domowego z matematyki… Zanosi się na to, że dowiemy się w I kwartale 2013…


6. Bioshock Infinite – z toni oceanu przenosimy się w przestrzeń nieba. Z błękitu do błękitu. Inaczej jest już z czasem, bowiem kolejna część Bioshocka miejsce mieć będzie w latach 20. ubiegłego wieku. Powrócą wszystkie najfajniejsze elementy poprzednich części, w tym kultowy Big Daddy.  Murowany hit. I to całkiem niedługo – 26 lutego 2013!


5.  Cyberpunk 2077 – CD Projekt RED poszerza swój wizerunek – chcą być nie tylko twórcami Wiedźmina, ale ogólnie fabryką znakomitych erpegów. Prace nad grą są tak zajebiście zaawansowane, że nawet znamy jej tytuł. Możemy również podziwiać króciutki teaser i parę grafik. Ale i tak rozpala wyobraźnię… Znając rodaków spodziewamy się dopracowanej, wielopoziomowej, ambitnej fabuły opakowanej w mocną grafikę. No i hektolitrów cyberpunkowego klimatu w najlepszym wydaniu. Data premiery… ha ha ha, dobry żart.


4. Star Wars: 1313 – spokojnie, nie przewidujemy już żartować z Gwiezdnych Wojen oddanych w ręce Myszki Mickey i Simby. Z absolutną powagą możemy stwierdzić, że nowa gra osadzona w kultowym uniwersum wniesie powiew świeżości. Wszystko dzięki nowemu silnikowi pozwalającemu na maksymalnie realistyczne animacje i fakt, że tym razem nie będziemy kierować poczynaniami kolejnego Dżedaja, ale łowcą nagród. Ale zanim stracimy głowę dla tej fuchy, przyjdzie nam trochę poczekać – premierę precyzyjnie określono na rok 2013.


3. GTA V – duży świat, dynamiczne misje, porachunki gangsterskie – chyba zapowiada się... kilerów 3, a to wszystko przez to, że twórcy gry przewidzieli możliwość kierowania losem trzech bohaterów – Michaela, Trevora i Franklina. Każdy z nich przeżyje swoją własną historię, na którą wpłyną poczynania gracza. Źli ludzie z Rockstar zdecydowali, że powrócimy do świata GTA San Andreas. Czyli zameldujemy się w jeszcze bardziej malowniczym i wypełnionym atrakcjami Los Santos. Czas umili nam potężna liczba zadań pobocznych i mini gierek (jak w Red Dead Redemption). Nowością mają być dynamiczne misje, unikalne dla poszczególnych bohaterów (a że możemy się pomiędzy nimi na bieżąco przełączać – nieraz wpakujemy się w niezłą kabałę). Nie uświadczymy natomiast elementów znanych z GTA IV jak posiadanie nieruchomości czy randki w stylu Niko Bellica. Tjaa… przy ilości zapowiedzianych nowości raczej się tym nie przejmujemy. Poprawie w porównaniu z GTA IV ulegnie system walki wręcz i broni palnej oraz nieokrętowy styl jazdy samochodem. Premiera planowana na II kwartał 2013 roku.


2. The Last of Us – zapowiada się dobra gra akcji z elementami przygodowymi – w stylu I’m alive. Kilkanaście lat po tajemniczej zarazie, w opustoszałych miastach garstka ocalałych ludzi walczy o przeżycie. Gracz wcieli się w Joela, przemytnika broni w średnim wieku. Joel wraz z nastoletnią sierotą imieniem Ellie usiłuje przetrwać na przekór zagrożeniom – stwarzanym nie tylko przez zainfekowane wirusem mutanty, ale również przez innych ocalonych. Nie pozostanie bezbronny – będzie miał do dyspozycji arsenał broni palnej, oraz wszelkie elementy otoczenia, które znajdzie przemierzając opustoszałe miasto. Mówisz – Naughty Dog, myślisz – Uncharted, wiesz – będzie dobrze. Gra będzie korzystała z silnika znanego z Uncharted 3, czyli graficznie też powinna dać radę. Premiera planowana na I kwartał 2013.


1. Watch Dogs – numer jeden od czasu wybitnego gameplaya z E3 (poniżej). Jeśli nie spełni pokładanych w niej nadziei wybatożymy twórców rozgotowanym makaronem. Dlaczego? Cóż… Weźcie otwarte miasto rodem z GTA. Dodajcie do tego swobodę interakcji i nieliniowość godną tej serii. A teraz najpiękniejsze… Przesuńcie czas w nieodległą przyszłość i wyobraźcie sobie, że WSZYSTKO jest podłączone do globalnej sieci. A wy kierujecie facetem, który jest w stanie włamać się do każdego urządzenia w mieście. I to nie siedząc przy kompie jak nerd, ale normalnie stojąc w tłumie. Wie dokładnie, kim są osoby wokół niego. Potrafi wywołać panikę w budynku widowiskową awarią. Może na odległość spowodować kraksę lub wymusić otwarcie mostu zwodzonego. Całość wygląda jak marzenie. Już dawno tak mocno nie trzymaliśmy kciuków za realizację wszystkich zapowiedzi twórców. Premiera planowana na rok 2013…


czwartek, 8 listopada 2012

Oręż masowej zagłady - czyli 10 najbardziej odjechanych broni w grach komputerowych

Dobrze jest czasem kogoś zamordować. Wbrew powszechnemu przekonaniu gry komputerowe nie wywołują agresji i nie tworzą hord psychopatów. Wręcz przeciwnie. Utrzymują naszą psychikę na stabilnym poziomie niezależnie od sytuacji. Bo czyż może być coś bardziej relaksującego niż obserwowanie jak rekin pożera przeciwnika? Oto lista narzędzi, którymi bardzo spektakularnie zrobicie komuś duże kuku.

11. Drabinka basenowa z Simsów – poza rankingiem, jednak musiała tu trafić. No nie ma bata, musiała. Tak szczerze – czy jest na sali ktokolwiek, kto nie topił swoich simów? 

Źródło: www.kwejk.pl

10. Call of Duty: Black Ops – Tomahawk – siekierka nazywająca się identycznie jak rakieta. Czyli że… potrafi rozwalać śmigłowce? Seems legit! 



9. Mass Effect 2 – M920 Cain – grasz długie godziny, przemierzasz pół kosmosu i powoli ciułasz ogniwa, by w końcu wystrzelić. Raz. Z dziesięciosekundowym opóźnieniem. Najczęściej w ścianę. I tyle. I co? I zbierasz dalej! 



8. Saints Row: The Third – Wielkie Dildo – to teraz wczuj się w rolę przeciwnika. Widzisz, że jakiś poczciwy człowiek zmierza w twoim kierunku dzierżąc półtorametrową, różową pytę. No ja bym spierdalał… 



7.  Duke Nukem 3D – Shrink Ray – czyli “kochanie, zmniejszyłem prosiaki!” Owoc geniuszu albo kompletnego idioty. Tak czy siak – bardzo skuteczny. 



6. Half Life 2 – Gravity Gun – jak bardzo trzeba się nudzić, żeby przez pięć minut odbijać oponę od ściany albo rzucać butelkami do kosza? Taka moc bardziej przydałaby się nam w realnym życiu – nie musielibyśmy zasuwać do lodówki po browar. 



5. Serious Sam 2 – Cannon – Normalna armata, tyle że trzymana przez Sama. A że z Sama byk silny i odrzut mu niestraszny, to kule z armaty uczynił postrachem dla hord potworów. 



4.  Bulletstorm – Penetrator – broń odznaczona Certyfikatem Polskiego Budowlańca. Jednym świdrem nie tylko przewierci kilku wrogów, ale i wkręci ich w ścianę. Trofeum wojenne gotowe! 



3. Armed&Dangerous – Landshark Gun – no kurwa…


2. Doom – BFG 9000 – matka, ojciec, stryj, dziadek I teściowa odjechanych broni z FPSów w jednym. Ponadczasowy klasyk, do którego odwołują się praktycznie wszyscy. 



1. Worms Armageddon – Szturchaniec – wybrany przez nas jednogłośnie spośród całego arsenału. A umówmy się – z samych broni dostępnych w Wormsach zrobilibyśmy osobny ranking!